Category

Meble

Category


Odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałam stare graty. I nie mówię tutaj tylko o meblach, gdyż każda rzecz, którą inni widzieli już na śmietniku -łatka, szmatka, wazonik, puszka, filiżanka bez uszka- u mnie miała szansę na nowe życie. Tak też było z pewnym krzesłem…
Latem ubiegłego roku wypatrzyłam je, sponiewierane, leżące do góry nogami na stercie węgla, w piwnicy u mojej znajomej. Czekało na swój koniec, czyli ciosy ostrej siekiery. Wszyscy pukali się w czoło, kiedy kazałam wytaszczyć je z piwnicy oświadczając, że grata zamierzam ratować. Zanim jednak zorganizowałam mu bezpieczny transport do mnie do domu, stało na ogródku znajomej, na przemian moknąc na deszczu i schnąc w palącym słońcu. Kiedy w końcu dotarło do mnie, wyglądało tak:

Krzesło przed metamorfozą



Niezbyt ciekawie, prawda? :)
W domu usłyszałam: “Weź ty, kobieto, daj sobie spokój. Z tego nic nie da się już zrobić. Szkoda kasy, czasu i twojego wysiłku.” Problem w tym, że ze mnie uparte zwierzę, więc wzięłam się ostro do roboty.
Wierzchnia warstwa siedziska była najbardziej zniszczona, więc i najtrudniejsza do oczyszczenia. Nie obyło się bez usuwania szpachelką starej farby i resztek forniru. Następnie papierem ściernym przeszlifowałam całość – zaczęłam od 150, potem 180, by na końcu wygładzić nr 240. W kilku miejscach musiałam uzupełnić niewielkie ubytki szpachlą do drewna. Odpyliłam suchą szmatką i przetarłam benzyną ekstrakcyjną.
Malowanie – kolejny etap, chyba najprzyjemniejszy, ponieważ z każdym pociągnięciem pędzla krzesło zyskiwało na urodzie. Wybrałam farbę “Dulux Rapidy” w kolorze białym, dającą wykończenie satynowe. Wybór trafny – farba okazała się łatwa w nakładaniu (nakładałam płaskim pędzlem), dobrze kryła i w miarę szybko schła. Po nałożeniu każdej warstwy lekko przeszlifowałam papierem 240, by pozbyć się ewentualnych włosków z pędzla i innych “niespodzianek”. Producent podaje na opakowaniu, że należy nałożyć dwie warstwy. W przypadku mojego grata, niestety, konieczne były trzy, ale też jego “stan wyjściowy” był poza wszelką konkurencją :D
Początkowo myślałam, by na malowaniu zakończyć, ale potem wpadłam na pomysł, by pokryć je dodatkowo warstewką wosku do drewna. Wybrałam wosk w paście marki “Colorit”, odcień naturalny. Nałożyłam dwie warstwy… Wosk pięknie pachnie, łatwo się rozprowadza i daje fajne, delikatne wykończenie. Po zabiegu malowania i woskowania mój grat przestał być gratem :)

Krzesło po metamorfozie

Nie byłabym sobą, gdybym nie uszyła mojemu nowemu nabytkowi ładnego “ubranka”, zatem przyszła pora na poduszkę :) Kawałek bawełny w kratkę, ocieplina poliestrowa do wypchania, szablon odrysowany od siedziska i w niecałą godzinę, spędzoną przy maszynie do szycia, poduszka z troczkami do wiązania była gotowa.

Krzesło z uszytą poduszką

Pin It